Wróć
farmaceuta w Norwegii
AktualnościNewsy branżowe

Tu, w Norwegii, zwraca się uwagę na wygodę pacjenta

Przejdźmy do tematu, który w Polsce jest w ostatnim czasie bardzo gorący: opieka farmaceutyczna. Jak ona wygląda w Norwegii? Czy zajmujesz się tym na co dzień?

Musimy sobie powiedzieć, że opieka farmaceutyczna w Norwegii nie wygląda tak, jak sobie wyobrażają farmaceuci w Polsce. Ja nawet nie nazywam tego opieką farmaceutyczną, a zestawem różnych usług, które świadczymy w aptekach. Co więcej, usługi te nie są mocno rozpropagowane. Nie wygląda to tak, że pacjent dzwoni do apteki i umawia się sam na jakąś usługę. To farmaceuta w aptece często oferuje ją podczas obsługi pacjenta. Zazwyczaj pacjenci są pozytywnie zaskoczeni i się zgadzają.

Jedną z usług jest „Nowy lek”. Jeżeli ktoś rozpoczyna leczenie nowym lekiem na nadciśnienie, to ma prawo do rozmowy z przeszkolonym w tym zakresie farmaceutą. Pacjentowi przysługują dwie rozmowy – w okresie 1–2 tygodni od rozpoczęcia leczenia oraz po 3–5 tygodniach. Usługa realizowana jest stacjonarnie w aptece lub przez telefon – i to jest najpopularniejsza droga świadczenia takiego wsparcia. Jest to o tyle korzystne, że pacjentowi trudniej odmówić, gdy zapytam go, czy mogę do niego zadzwonić za 2 tygodnie i dowiedzieć się, jak idzie z nowym lekiem, niż miałby fatygować się do apteki. Rozmowa skupia się na praktycznym użyciu leku, a nie na samej diagnozie. Z moich obserwacji wynika, że znacznie zwiększa compliance i rozwiewa wiele wątpliwości. Okazuje się, że wielu pacjentów po odebraniu leku nie jest zmotywowanych do jego przyjmowania, nie stosuje go codziennie i nie potrafi powiązać gorszej kondycji z nieregularną terapią. Wiele osób nie było przez lekarza poinformowanych, w jakim celu dany lek ma stosować i jak on działa. Sama rozmowa jest ścisłą procedurą, zgodnie z którą musimy zadać konkretne pytania. Jednym z pierwszych jest pytanie o to, czy pacjent zna powód stosowania nowego leku.

Zauważyłam również, że w Polsce lekarz, farmaceuta i pacjent skupiają się na samej diagnozie i dawce leku. Natomiast tu, w Norwegii, zwraca się uwagę na wygodę pacjenta, bo być może woli on przyjmować lek z pojemniczka niż z blistra. Takie proste, praktyczne rzeczy często mają kolosalne znaczenie.

Czy oprócz procedury „Nowy lek” świadczysz u siebie jeszcze jakieś inne usługi, o których warto wspomnieć?

Inne usługi, jakie świadczę w aptece, to instrukcja obsługi inhalatora wziewnego, pilotaż usługi „Nowy lek” w terapii cukrzycy, wspomniane już szczepienia oraz terapia metadonowa dla uzależnionych od opioidów. W tym ostatnim przypadku osoby uzależnione przychodzą do apteki, przyjmują na miejscu metadon albo buprenorfinę.

Co oprócz wydawania leków, rozmowy z pacjentem, szczepień czy usług, o których wspominałaś, robi się jeszcze w aptece? Jak wygląda przeciętny dzień pracy farmaceuty w Norwegii?

Nie każdy dzień wygląda dokładnie tak samo, ponieważ rytm pracy w aptece jest regulowany przez przychodzący towar. Na każdy dzień mam swoje punkty stałe. W przeciwieństwie do polskiej apteki mamy mnóstwo dodatkowych rzeczy, którymi się zajmujemy. Z pewnością praca w aptece nie jest nudna i monotonna. Harmonogram pracy zależy od apteki i tego, czym ona się zajmuje: np. apteka, której jestem kierownikiem, ma umowę z domami opieki i hospicjami. Umowa została zawarta centralnie przez sieć i polega na tym, że moja apteka dostarcza leki na receptę do wskazanych placówek. Codziennie mamy dosyć sporo takich zamówień, więc bardzo dużo czasu poświęcamy tej współpracy.

Wracając do zadanego pytania: nasza apteka jest czynna w tygodniu od 9.00 do 18.00, a w sobotę od 9.00 do 16.00. Zespół jednak przychodzi do pracy na 8.15, by obsłużyć w pierwszej kolejności właśnie zamówienia z domów opieki. Po przyjściu otwieram wszystkie sejfy, kasy fiskalne, drukuję zamówienia, sprawdzam wyniki finansowe z poprzedniego dnia. O 9.00 przychodzi kolejny farmaceuta i „pracownik apteczny”. W Norwegii oprócz farmaceuty i technika farmaceutycznego w aptece pracuje ktoś na wzór pomocy aptecznej, jednak ma znacznie większe uprawnienia. Co ciekawe, pomimo braku wykształcenia medycznego, pracownik ten normalnie obsługuje klientów i na pierwszy rzut oka nie da się rozpoznać, kto na jakim stanowisku pracuje. Jednak farmaceuta zawsze musi zatwierdzić każdą receptę wydaną przez technika czy wspomnianego pracownika aptecznego. Nie obsługujemy również w fartuchu, a w pomarańczowych t-shirtach.

Jak wyglądał dzisiejszy dzień w Twojej aptece?

Dzisiaj nie mieliśmy dostawy towaru, więc zespół skupiał się na obsłudze pacjentów i internetowych rezerwacji. Ja poza zadaniami stricte biurowymi odbieram również telefony, realizuję recepty, kiedy jest dużo osób w kolejce, pomagam innym podejmować decyzje, poprawiam rzeczy w magazynie, odpisuję na maile i reprezentuję swój region na spotkaniach kierowników. Ostatnio szukam również dodatkowych ludzi do pracy, ponieważ w okresie letnim ciężko „spiąć” grafik.

A gdy w aptece pojawia się dostawa towaru? Czy coś ulega zmianie?

Tutaj, w Norwegii, nie jest tak jak w Polsce, że dostajemy papierowe faktury; dokumenty są w pełni elektroniczne, przyjmuję je jednym kliknięciem. Podczas rozkładania kontrolujemy daty ważności, technicy rozkładają towar na ekspedycji, a farmaceuci kompletują recepty. Zamówienia dla hospicjów często należy wysłać za pośrednictwem lokalnej firmy transportowej. W środku dnia odwiedzają aptekę osoby uzależnione, które przyjmują metadon pod naszym nadzorem. Wchodzą do osobnego pomieszczenia, które jest pokojem konsultacyjnym i zabiegowym. Obecnie w Norwegii są wakacje, więc jest mniejszy ruch i o wiele spokojniej. Mieliśmy czas, żeby wspólnie pójść oddać butelki na kaucję, a za odzyskane pieniądze kupiliśmy sobie arbuza (śmiech).

Wspomniałaś, że w zasadzie wszyscy pracownicy apteki bez względu na zajmowane stanowisko wykonują zbliżone zadania. Czy nie wynikają z tego jakieś pretensje czy konflikty? W Polsce często daje się odczuć napięcie między magistrami farmacji a technikami, ponieważ ich zadania są niemal identyczne, a płaca znacznie się różni.

Nie, w Norwegii nie obserwuje się takich rzeczy. Techniczka, która ze mną pracuje, powiedziała, że nie mogłaby robić tego, co farmaceuci. Na pierwszy rzut oka wygląda, jakbyśmy robili to samo, ale przecież to farmaceuta kontroluje receptę i bierze za to odpowiedzialność. Technik, który rejestruje receptę, nie ma tej odpowiedzialności. Technicy doskonale rozumieją swoje uprawnienia i wręcz mówią, że nie chcieliby, żeby były zwiększane.

Co więcej – i to też jest ciekawe – w Norwegii recepty przyjmuje się telefonicznie. Lekarz dzwoni, dyktuje receptę, a farmaceuta zapisuje. Jeśli okaże się, że nie mamy na stanie danego leku, możemy zadzwonić do innej apteki i przedyktować receptę dalej. Do takiego działania uprawniony jest wyłącznie farmaceuta. Obowiązków i odpowiedzialności jest więc mnóstwo. Pacjenci często przychodzą i chcą rozmawiać wyłącznie z farmaceutą i nikt z tego powodu się nie obraża. Choć na pierwszy rzut oka po wejściu do apteki nie widać podziału, to jednak każda z osób ma swoje zakresy obowiązków. Jedna z moich techniczek odpowiada za kampanie marketingowe, merchandising, promocje i cenówki, a inna zajmuje się asortymentem w części samoobsługowej. Jeśli ktoś przychodzi do apteki i chce kupić krem do twarzy dla kobiety 40+, to choć mogę go świetnie obsłużyć, przekazuję to osobie odpowiedzialnej za kosmetyki, ponieważ ona się w tym specjalizuje, jeździ na szkolenia, kursy, interesuje się tym – i z przyjemnością to zadanie ode mnie przejmie, a ja w tym czasie mam inne rzeczy do zrobienia. I działa to w dwie strony: jeśli jest jakaś problematyczna recepta, to ona przekazuje pacjenta mnie. Komunikacja między nami jest otwarta. Choć są różne zakresy odpowiedzialności, to nie ma z tego powodu poczucia wyższości czy kompleksów.

Odejdźmy na koniec od kulisów pracy w norweskiej aptece, a przyjrzyjmy się rynkowi. W Norwegii dominują apteki sieciowe czy prywatne? I powiedz, proszę, jak wyglądają widełki zarobków dla farmaceutów.

W Norwegii królują sieciówki. Mamy trzy wielkie sieci aptek, a w Polsce ten rynek jest nieco bardziej zdywersyfikowany. Istnieją małe apteki, których właścicielami są farmaceuci, ale są to rzadkie przypadki.
Jeśli chodzi o zarobki, to tutaj Norwegii mamy inny system podatkowy. Charakterystyczne jest to, że w ofertach pracy i na umowie podaje się roczne zarobki. Podatek dochodowy wynosi dla większości ludzi 34%, więc jest stosunkowo wysoki. Rocznie farmaceuta zarabia minimum 550 000 koron norweskich brutto, co miesięcznie daje kwotę 30 000 koron netto, czyli 15 000 zł. Obecnie korona słabnie, więc porównywanie zarobków w Polsce i Norwegii nie jest miarodajne. Kwota ta pozwala jednak godnie żyć w norweskich warunkach; wypłaty są odgórnie indeksowane o wskaźnik inflacji.

Andżeliko, bardzo dziękuję ci za rozmowę. Mam nadzieję, że zainspirowałaś naszych czytelników i po prostu zaciekawiłaś tematem pracy norweskiego farmaceuty. Życzę Ci samych sukcesów w życiu i pracy!


Gdzie znaleźć Andżelikę?

Instagram:
@farmaceutkawnorwegii
YouTube:
@andzelikabienkowska
Blog:
gethappy.pl

farmaceuta w Norwegii
Udostępnij:

Strony: 1 2

Archiwum numerów

© 2020 recepta.pl | All rights reserved.