Jak dobrze wykorzystać potencjał farmaceutów w systemie ochrony zdrowia?
Rozmowa z prof. dr hab. n. med. Ryszardem Gellertem, Dyrektorem Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego.
W swoich publicznych wypowiedziach podkreśla Pan znaczenie farmaceutów jako grupy profesjonalistów, których potencjał nie jest właściwie wykorzystywany. Skąd to stanowisko?
Moim zdaniem w systemie ochrony zdrowia potencjał blisko 40 tys. farmaceutów nie jest w pełni wykorzystywany. To osoby z wyższym wykształceniem, które ukończyły trudne i drogie studia finansowane przez budżet państwa. Farmaceuci to grupa zawodowa, do której pacjenci mają praktycznie bezproblemowy dostęp – dużo lepszy niż do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej czy do lekarza ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Pacjenci trafiają do aptek nie tylko po leki czy wyroby medyczne, ale przede wszystkim po to, by móc uzyskać poradę i otrzymać lek nie tylko właściwie przechowywany, ale również monitorowany pod względem jakości, np. czy dana seria nie została wycofana z obrotu.
Uważam, że w obecnym systemie ta działalność doradczo-edukacyjna farmaceutów jest praktycznie niewykorzystywana – szczególnie w odniesieniu do leków przepisywanych przez lekarzy. Bardzo często spotykam się z opinią, że, jeśli lekarz przepisał dany preparat, to kończy to dyskusję o możliwości podania innych preparatów. Jako lekarz pewnie zgodziłbym się z tym stwierdzeniem, ale jednocześnie patrzę na to zagadnienie szerzej. W moim gabinecie lekarskim nie zawsze mam możliwość weryfikacji, jakie inne leki przyjmuje dany pacjent, a sami pacjenci często nie pamiętają nazw leków lub nie uważają, żeby dany lek był na tyle istotny, by o nim mówić. Natomiast farmaceuci, realizując recepty, mają możliwość i czas na to, by pogłębić wywiad i dokonać oceny stosowanej przez pacjenta farmakoterapii. Tylko w największych ośrodkach miejskich pacjenci przemieszczają się pomiędzy aptekami i realizują recepty w różnych punktach.
W małych miejscowościach zazwyczaj farmaceuta zna samego pacjenta i historię jego choroby, a często zna także uwarunkowania społeczne. Jeżeli farmaceuta będzie znał pacjenta oraz lekarza, którzy przepisał lek, wówczas będzie mógł doradzić choremu, ale również będzie miał możliwość skontaktować się z lekarzem czy postawić przy leku w Internetowym Koncie Pacjenta wykrzyknik sygnalizujący, że terapia wymaga weryfikacji. Dla pacjentów, lekarzy i całego systemu wsparcie farmaceutów byłoby nieocenione.
Oczywiście nie zależy to od lekarzy, farmaceutów, czy CMKP, ale od polityków, którzy powinni ten proces tak poukładać, by farmaceuci mogli bardziej zaangażować się w system ochrony zdrowia.
Czy Pana zdaniem na linii lekarze – farmaceuci można wyczuć chęć porozumienia? Długo było przecież tak, że każdy z zawodów medycznych wręcz bronił swoich kompetencji, nie chciał ich oddawać innym zawodom.
To pacjent powinien mieć wybór. To pacjent powinien decydować, a my nie powinniśmy blokować tej możliwości. Rzeczywiście mieliśmy sytuację, w której kultywowaliśmy tę tradycję podziału, że powłoki ciała – igłą czy skalpelem – może naruszyć tylko lekarz. Ale pandemia COVID-19 ją przerwała. Magistrowie farmacji mają obecnie odpowiednie uprawnienia.
Farmaceuta, który sprzedaje aparat do mierzenia ciśnienia czy glukometr, wie, jak prawidłowo dokonać pomiaru; wie, które z urządzeń jest godne polecenia. Dlaczego nie może ukłuć palca pacjenta i dokonać pomiaru glikemii? Takie ograniczenia to głęboki archaizm, świat poszedł do przodu i musimy na to reagować i się dostosować. Co istotne, farmaceuci deklarują, że są gotowi na przyjęcie nowych obowiązków.
Czego zatem im brakuje?
Przede wszystkim uprawnień zapisanych w regulacjach prawnych. Jestem przekonany, że farmaceuci mogą bardzo dużo wnieść do profilaktyki poważnych zdarzeń medycznych oraz do edukacji, m.in. w obszarze świetnie znanych im leków. Dlaczego tego nie robią? Bo nie ma jasnych norm prawnych umożliwiających im prowadzenie tej działalności.
Oczywiście w dyskusji o nowych kompetencjach dla farmaceutów przewija się również argument, że wielu z nich nie miało w trakcie studiów odpowiedniego przygotowania. W efekcie część środowiska może nie chcieć wyjść ze strefy komfortu, jaką jest sprzedaż leków i realizacja leków recepturowych.
I tutaj jest przestrzeń dla Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, które ma możliwość organizowania kursów pozwalających na uzupełnienie wiedzy. Te kursy są już wpisane w projekt ustawy o CMKP, który czeka na procedowanie w sejmowej zamrażarce. Ministerstwo Zdrowia przygotowało projekt, którzy przeszedł całą ścieżkę legislacyjną.
Niestety, dopóki nie zostanie to prawnie usankcjonowane, jako CMKP nie mamy możliwości organizowania tego typu kursów.
Ale części farmaceutów udało się nabyć uprawnienia m.in. do szczepień.
Tak, ale miało to miejsce w trakcie pandemii COVID-19. Wtedy przeszkoliliśmy około 8 tys. farmaceutów w zakresie kwalifikacji i podawania szczepień ochronnych przeciwko COVID-19. Niestety od tamtego czasu farmaceuci, którzy chcieli odbyć szkolenie w późniejszym czasie lub też skończyli studia i dopiero co weszli na rynek pracy, nie mają możliwości jego realizacji. Myślę, że w tym kontekście nabyte prawa zawodu farmaceuty powinny zostać uhonorowane. Takie jest moje zdanie, a cały zespół CMKP jest do tego przygotowany.
CMKP odpowiada za szkolenie podyplomowe, natomiast w ostatnim czasie w dyskusjach pojawia się postulat redefinicji szkolenia przeddyplomowego i zmiany jego modelu na rzecz szkolenia w zespołach terapeutycznych, gdzie oprócz studentów kierunków lekarskiego czy pielęgniarskiego powinni się również pojawić przyszli farmaceuci. W jakim kierunku – Pana zdaniem – powinno podążać kształcenie przyszłych kadr medycznych?
Żaden lekarz nie leczy sam. Lekarz jest od tego, by postawić diagnozę i wskazać sposób postępowania, ale potem do procesu leczenia dołączają kolejni profesjonaliści. Farmaceuci wydają leki i mogą zoptymalizować zaproponowaną farmakoterapię, pielęgniarki koncentrują się na pielęgnowaniu pacjenta, ale również odpowiadają za aspekty edukacyjne, natomiast diagności laboratoryjni powinni móc zaproponować dodatkową diagnostykę. Powinniśmy uczyć przyszłych lekarzy, pielęgniarki, farmaceutów i diagnostów współpracy w zespole już na poziomie studiów. Taka organizacja kształcenia nauczy medyków nie tylko dobrego rozeznania w kompetencjach innych grup zawodowych, lecz także wzajemnego szacunku do swojej pracy.