Farmacja w Anglii oferuje zupełnie inne kwalifikacje
A co robiliście na ostatnim roku studiów?
Sybilla: Na czwartym roku było pisanie pracy magisterskiej. Były też powtórki materiału i zajęcia z leadership. Po tym, jak nasza praca magisterska została oceniona, musieliśmy przygotować naukowy poster omawiający jej wyniki. Prezentacja odbywa się publicznie i można to porównać do naszej obrony pracy magisterskiej. Postery podlegają ocenie i dostajemy do nich pytania. Oceny dokonuje promotor i drugi wykładowca.
Poza tym mieliśmy egzaminy, które obejmowały wiedzę z 4 lat – kliniczne i patient oriented, np. w ramach egzaminu musieliśmy ułożyć pacjentowi spersonalizowany asthma action plan, wytłumaczyć, jak działa lek i jak poprawnie używać inhalatora.
Czy mieliście praktyki na studiach?
Sybilla i Adam: W trakcie roku akademickiego mamy praktyki (placements). Zazwyczaj to tydzień w szpitalu i 4–5 dni w aptece ogólnodostępnej. W studenckim żargonie praktykami były również seminaria, podczas których omawialiśmy patient case studies.
Warto dodać, że kiedy jest się studentem, można już pracować jako dispenser w aptece, przygotowując do wydania leki.
Otrzymuje się za to najniższe wynagrodzenie. Można pracować w wakacje w ramach studenckiego programu placement. Nie jest to kwalifikowane jako część studiów, ale można wpisać te doświadczenia do portfolio. Portfolio to przedmiot obecny przez całe studia, z którego nie ma ocen, ale należy go zaliczyć pozytywnie. Wspólnie z opiekunem, który towarzyszył nam przez całe studia, śledziliśmy nasze postępy.
Czy w Waszym odczuciu czegoś zabrakło w edukacji?
Sybilla: Studia przygotowały nas zarówno do pracy w aptece, jak i w szpitalu. Ale również dały podstawy do pracy w przychodni i przemyśle. Bardzo mało mieliśmy przedmiotów chemicznych. Pojawiło się zaledwie kilka wzorów, np. paracetamolu czy salbutamolu.
Zabrakło rozwinięcia umiejętności interpretacji wyników diagnostycznych. Uczyliśmy się odczytywać wyniki, poznawaliśmy normy, ale zbyt mało było praktycznych ćwiczeń czy analizy złożonych przypadków.
Trzeba jednak dodać, że kultura studiowania jest tu wspaniała. Wykładowcy odnoszą się do studentów z szacunkiem i każdy stara się nam pomagać. Programy studiów są na bieżąco aktualizowane.
Adam: Według mnie za mało jest placements, czyli godzin stażowych w aptece i szpitalu. Bardzo przydatne były też zajęcia leadership, bo każdy farmaceuta powinien mieć w sobie cechy lidera, aby umiał zarządzać swoim teamem. Pomocne są również zajęcia poświęcone temu, jak budować odporność na krytykę ze strony pacjenta, czy jak komunikować się z pacjentem w różnych trudnych sytuacjach.
A czy po studiach obowiązuje staż?
Sybilla: Tak, staż po studiach trwa rok i odbywa się go w aptece, szpitalu lub przychodni. Aplikowaliśmy po trzecim roku przez system Oriel. Aby zostać zakwalifikowanym, musieliśmy zdać egzamin z matematyki i Situational Judgement Test (SJT). Podczas SJT ocenialiśmy, jak w danych sytuacjach powinien zachować się farmaceuta i dotyczyło to bardziej strony etycznej niż aspektów klinicznych. Żeby ubiegać się o staż w dowolnym szpitalu w Anglii czy Walii, trzeba być w pierwszej dwusetce osób z angielskich i walijskich uczelni. A żeby się dostać do szpitali w Londynie (które są najbardziej oblegane), należy się uplasować w pierwszej setce osób w skali kraju. Jeśli chce się odbywać staż w dobrej aptece, to wyniki z egzaminu też muszą być odpowiednio wysokie.
Po zakończonym stażu jest kolejny egzamin…
Sybilla: GPhC exam przygotowywany jest przez General Pharmaceutical Council, czyli organ będący odpowiednikiem polskiej Naczelnej Izby Aptekarskiej. Dopiero po zdaniu tego egzaminu, przedstawieniu dyplomu ukończenia studiów i personalnych dokumentów możemy zostać zarejestrowani w GPhC, co daje nam uprawnienia do podejmowania pracy farmaceuty w Wielkiej Brytanii.
To dwuczęściowy egzamin i każda część trwa 2 godziny. Pierwsza to matematyka – wszystkie obliczenia farmaceutyczne. Następnie jest część kliniczna – studium przypadków z opisu lub zdjęcia.
Czy na stażu podejmowaliście wszystkie czynności, jak inni pracownicy?
Sybilla: Kiedy przyszłam na staż w szpitalu, wydawało mi się, że będą ode mnie wszystkiego wymagać od razu, ale okazało się, że dają czas na doszkolenie się w praktyce. Po przyjściu do pracy jest tzw. cluster meeting. U nas były trzy „klastry”: surgery (oddziały z pacjentami przed operacją i po operacji), care of elderly (geriatria) i general medicine (wszystkie pozostałe oddziały). Do każdego „klastra” przypisana była różna liczba oddziałów. Każdego dnia farmaceuci dostawali inne oddziały do nadzoru. Ich liczba zależała od tego, na jakim „bandzie”, tzn. stopniu, znajdował się farmaceuta. Przykładowo farmaceuta z bandem 6 (początkujący) nadzorował jeden, a potem dwa oddziały; farmaceuta z bandem 7 miał do nadzoru 3–4 oddziały.
Na oddziałach farmaceuci mają za zadanie sprawdzić, czy pacjent ma zapewnione wszystkie leki. Priorytetem w szpitalu jest screening, czyli codzienny przegląd historii choroby pacjenta – sprawdzamy, czy coś się zmieniło, jakie badania zostały wykonane, jak przedstawiają się wyniki, czy został włączony nowy lek do terapii itd. Przy wypisie ze szpitala robimy przegląd lekowy i wprowadzamy zmiany po konsultacji z lekarzem. Dbamy o to, aby wypis był kompletny, zawierał informacje o przebiegu leczenia i postawionej diagnozie. Sprawdzamy też, czy nie ma nieprawidłowości w przepisanych lekach, np. częstym problemem jest nieodpowiednio dobrana dawka do masy ciała pacjenta. A jeśli został zapisany nowy lek, zwłaszcza wysokiego ryzyka, doradzamy pacjentowi, jak prawidłowo ma go zażywać.
Adam: Jako trainee pharmacist (farmaceuta stażysta) wykonywałem niektóre czynności techników i „dyspenserów”, a także te, które podejmuje farmaceuta. Jeśli chodzi o realizację recept i wydawanie leków, to w Wielkiej Brytanii w aptekach recepty wysłane z przychodni pobieramy online. Na ich podstawie przygotowujemy leki, do których drukowane i przyklejanie są etykiety, zawierające informacje m.in o dawkowaniu – te czynności należą do techników i „dyspenserów”. Zadaniem farmaceuty przed wydaniem leków jest sprawdzenie, czy wszystko jest poprawne pod względem klinicznym i prawnym.
Na stażu wykonywałem też usługi apteczne, np. mierzenie ciśnienia czy prowadzenie usługi Nowy lek. Na początku pracowałem pod nadzorem doświadczonego pełnoprawnego farmaceuty (fully quality pharmacist) do czasu, gdy stwierdził, że mój poziom wiedzy pozwala na samodzielną pracę.
Czy można powiedzieć, że w Anglii zawód farmaceuty jest dobrze wynagradzany?
Sybilla: Tak, jest to dobrze płatny zawód. W tej chwili mam porównanie w płacach, jeśli chodzi o staż. Odbywałam go w szpitalu i był on lepiej płatny niż staż w aptece. Na stażu zarabiałam 32 tys. £ rocznie. Ale już po stażu bardziej opłaca się pracować w aptece, gdzie łatwiej i szybciej o awans, a co się z tym wiąże – lepsze zarobki. W szpitalu awans odbywa się znacznie wolniej. Są tam stopnie, tzw. NHS bands (National Health Service bands), o których już wspomniałam. Przykładowo ja byłam na „bandzie” 5 podczas rocznego stażu, a dobrze się zarabia, będąc na „bandzie” 8a, 8b, 8c. Band 9 to chief pharmacist – jedna osoba wyznaczona na cały szpital; w zależności od doświadczenia zarabia 100–120 tys. £ rocznie.
Adam: W aptece ogólnodostępnej jest tylko jeden farmaceuta i jest on najczęściej jednocześnie managerem, który ma „pod sobą” techników farmacji o różnych kwalifikacjach i „dispenserów” zajmujących się wydawaniem leków. Kierownik apteki zarabia 50–60 tys. £ rocznie.
Ciekawym rozwiązaniem jest tzw. locuming, który polega na tym, że jeżeli nie jesteś na stałe zatrudniony w aptece, to poprzez agencję lub na „własną rękę” możesz wyszukiwać apteki, które w danym dniu poszukują farmaceuty. Locum pharmacists są bardzo pożądani i bardzo dobrze opłacani (20–60 £ za godzinę).
Trzeba oczywiście mieć na uwadze, że koszty życia w Anglii są duże, ale zarobki oferowane farmaceutom pozwalają na wygodne życie.
Bardzo dziękujemy Sybilli i Adamowi za rozmowę. Życzymy sukcesów zawodowych!