Work-Life balance farmaceuty
Praca w aptece daje ogromną satysfakcję i poczucie spełnienia, ale momentami bywa stresująca i wyczerpująca. Bagaż negatywnych emocji może sprawić, że farmaceuta straci radość z wykonywanej pracy, a apteczne obowiązki będą mu ciążyć. Jak więc zachować zdrowy dystans i dbać o higienę wykonywanego zawodu?
W każdej aptece przychodzi taki dzień, kiedy od samego początku wszystko układa się nie tak. Tłum w ekspedycji, roszczeniowy pacjent przy okienku czy towar sięgający sufitu w komorze przyjęć potrafią skutecznie zmienić zaplanowany bieg wydarzeń. Kiedy pojawia się presja czasu, złe emocje potrafią wziąć górę. Gdy rozmawiam na szkoleniach o stresie w aptece, rzadko kto dodatkowo zwraca uwagę na nieprzychylne nam środowisko zewnętrzne. Część z nas pracuje przecież w aptekach będących częścią wielkopowierzchniowych galerii handlowych albo przy ruchliwych ulicach. Hałas, natłok informacji, a nawet zbyt wysoka lub zbyt niska temperatura potrafią utrudniać pracę, zwłaszcza że opiera się ona na wysiłku umysłowym.
Sam charakter pracy farmaceuty sprawia, że codziennie kontaktuje się z pacjentem obarczonym chorobą i cierpieniem lub narzekającym na swój stan zdrowia. I choć będzie się zarzekał, że zły nastrój mu się nie udziela, to zawsze w jakiejś części zabierze ze sobą ten ciężki emocjonalny bagaż do domu. I wtedy ucierpią na tym relacje z najbliższymi, co również nie pozostanie bez wpływu na psychikę i samopoczucie. Praca w aptece to nie tylko stres i złe emocje, ale również zwyczajne zmęczenie fizyczne. W większości aptek praca farmaceuty ma charakter stojący lub siedzący. Z jednej strony obciążeniom ulega nasz kręgosłup, a z drugiej obrywa się naszym nogom. I wracamy do domu, szukając odpoczynku, a tam niestety wcale nie czeka na nas wygodna kanapa, ale obowiązki domowe. I często zabieramy się za nie zmęczeni i rozdrażnieni. Taki scenariusz, choć jest bardzo pesymistyczny, niestety dotyczy bardzo wielu farmaceutów. Wypalenie zawodowe puka do naszych drzwi znacznie wcześniej, niż tego oczekiwaliśmy. Sam będąc stosunkowo młodym farmaceutą, doświadczyłem zniechęcenia do pracy bardzo szybko, bo mniej więcej po pięciu-sześciu latach pracy. Zacząłem więc poszukiwać różnych rozwiązań, które pozwoliłyby mi zachować równowagę między pracą zawodową a życiem osobistym. Podzielę się swoimi osobistymi sposobami na to, by każdy dzień w pracy bez względu na okoliczności był dniem udanym.
Zacznij dzień z przytupem
Nie ma nic lepszego od udanego początku dnia. Zamiast zrywać się pół godziny przed wyjściem do pracy, warto wstać znacznie wcześniej i wcielić w życie poranne rytuały, które pozwolą wejść w dzień pełnym energii. Ja zaadaptowałem w tym celu rutynę przedstawioną przez Hala Elroda w książce „Miracle Morning”. Dzień rozpoczynam od szybkiej porannej toalety – przemywam twarz lodowatą wodą, wypijam szklankę chłodnej wody z cytryną i zabieram psa na spacer. Po powrocie wyciszam umysł i ciało, medytując przez kilkanaście minut. Następnie poświęcam pół godziny na czytanie i pisanie pamiętnika. Spisuję kilka rzeczy, które sprawiły mi poprzedniego dnia radość, i zapisuję to, co czeka mnie dzisiaj. Polecany ebook: Bartek Popiel: „Przestań jęczeć i weź się wreszcie do roboty”.
Pracuj mądrze
Będąc już w pracy, również staram się mądrze wydatkować swoją energię. Kiedy pracowałem za pierwszym stołem, starałem się po godzinie intensywnej pracy odejść od stanowiska, zrobić sobie przerwę i zmienić otoczenie. Zmiana ta przykuła mnie z kolei do wygodnego fotela, ale mimo to staram się regularnie robić sobie przerwy. Obecnie pracuję w godzinnych interwałach, które są modyfikacją techniki Pomodoro. Zakłada ona intensywną pracę przez ustalony czas i zrobienie sobie pięciominutowej przerwy. Po czterech takich seriach przewidziana jest dłuższa przerwa trwająca 20 minut. W czasie chwilowego odpoczynku można robić wiele rzeczy, np. porozciągać się, poćwiczyć pompę mięśniową w kończynach dolnych, pójść zaparzyć sobie ulubiony napój w pokoju socjalnym i chwilę pogawędzić albo po prostu pójść do sklepu i kupić zdrową przekąskę. Te wszystkie prozaiczne czynności mają jeden cel odświeżyć umysł, dotlenić mózg i zwiększyć ukrwienie w mięśniach. Wszystko po to, by kolejny cykl pracy był efektywny.
Reset po wyjściu z apteki
Po wyjściu z pracy zupełnie odcinam się od obowiązków, które jeszcze przed chwilą wykonywałem. To trudne i kosztowało mnie wiele pracy, ale przekraczając próg domu, jestem dzięki temu zresetowany i gotowy na napływ zupełnie nowych informacji i wyzwań. Żeby pozbyć się natłoku myśli i złych emocji, porzuciłem dojazdy do pracy autem i zacząłem chodzić pieszo. Dzięki temu w ciągu doby z łatwością wykonuję 10 000 kroków, a w czasie powrotu do domu mogę poświęcić kilka chwil na tzw. chodzoną medytację, czyli po prostu odmierzam swoje oddechy krokami, co pozwala mi się skupić na oddechu i ćwiczyć uważność. Polecam! Polecana książka: „Cud uważności. Krótki przewodnik po medytacji”.
Bycie offline to sztuka
Zarówno w pracy, jak i w domu staram się jak najrzadziej używać telefonu. Najczęściej chowam go w szafce, zakładając fartuch, a w domu ustawiam tryb samolotowy. Od bycia dyspozycyjnym
tu i teraz przestawiłem się na oddzwanianie. I nie ma w tym nic złego. Z czasem ludzie, z którymi kontaktuję się na co dzień, wiedzą, że mogą mnie złapać w określonych godzinach. Na początku było to dla mnie nie do pomyślenia. Kiedy na wyświetlaczu pojawiał się komunikat Apteka krew moc- niej zaczynała pulsować w tętnicach. „Może źle wydałem lek? Pewnie nie zamówiłem produktu, który obiecałem pacjentowi”. W większości przypadków powody telefonów były błahe i dlatego postanowiłem dać temu kres. Nawet w chwili, gdy sytuacja wymaga bezpośredniej interwencji z mojej strony, mogę liczyć na niezawodnych współpracowników. Sufit w aptece beze mnie się nie zawali. Polecana książka: Stephen Covey – „7 nawyków skutecznego działania”.
Znajdź swoje flow
Kolejnym elementem układanki o nazwie work-life balance jest hobby – czyli jakieś zajęcie, które pozwala skupić myśli na czymś innym niż praca i obowiązki domowe. Pisząc o hobby, niekoniecznie mam na myśli sklejanie modeli czy majsterkowanie, ale czynność, dzięki której osiągam stan flow, która relaksuje mnie i redukuje poziom stresu. Może to być nawet półgodzinna gra na konsoli, obejrzenie meczu ulubionej drużyny czy wybranie się z synem na ryby. Moim hobby jest prowadzenie bloga, choć z zewnątrz wygląda to jak drugi etat. Pisanie w różnej formie – czy to pamiętnika, bloga, czy tego artykułu najzwyczajniej mnie uspokaja i porządkuje moje myślenie. Polecana książka: Mihály Csíkszentm ihályi – „Flow” (Przepływ).
Nie bombarduj oczu ekranami
Następny dzień zaczynam jeszcze wieczorem dnia poprzedniego. Przed snem po raz drugi wychodzę na dłuższy, bo godzinny spacer szybszym krokiem niż zwykle. Po powrocie do domu biorę długi, ciepły prysznic, wyciszam się, czytam lekką książkę, sprawdzam co jutro czeka na mnie do zrobienia i zasypiam w pełnej ciemności. Myślę, że artykuł o balansie między życiem a pracą powinienem rozpocząć od tego akapitu. Sen jest kluczowym elementem dobrze przepracowanego dnia. Nawet jeśli zastosujemy się do wszystkich powyższych sposobów, w obliczu zbyt krótkiego snu znacznie trudniej będzie nam się skupić i spędzić dzień na pełnych obrotach. Polecana książka: Michael Breus – „Potęga Kiedy”.
Miej swój plan B
Zdarza się, że pomimo ogromnych wysiłków człowiek nie potrafi odnaleźć się na zajmowanym stanowisku i w wykonywanej pracy. Najgorsze, co może zrobić, to brnąć dalej w nieszczęśliwy mariaż z apteką. Kształcenie akademickie zakłada farmaceutom klapki na oczy i wydaje im się, że nie mają szans na przekwalifikowanie się. Tymczasem znam osobiście farmaceutów, którzy prowadzą gospodarstwo rolne, są trenerami rozwoju osobistego, mają własną szkołę tańca, a nawet zarządzają rodzinną piekarnią. Sprawia im to nie lada satysfakcję, co potwierdza, że zawsze warto mieć jakiś plan awaryjny. Rozumie to szczególnie młodsze pokolenie farmaceutów, które inwestuje w siebie, kształcąc się podyplomowo, robiąc różne kursy i szukając alternatyw na rynku pracy.
Tekst opublikowany w numerze 5/2019 czasopisma Recepta